Kolejny raz jestem pod wielkim wrażeniem twórczości amerykańskiego pisarza Irvinga Stona.
Jego książki biograficzne o bardzo znanych uczonych, pisarzach i artystach powalają mnie na kolana ze względu na bogactwo informacji i szczegółów dotyczących życia przedstawianych sław, a także epoki, w której przyszło im tworzyć.
"Opowieść o Darwinie", jak się łatwo domyślić, to historia o Karolu Darwinie, twórcy rewolucyjnej teorii o powstawaniu gatunków i doborze naturalnym.
Kto by tego nie wiedział, uczą o tym w szkole, ale dopiero ta książka pokazała mi, jakim człowiekiem w życiu codziennym był ten uczony, jak doszedł do swojej nowatorskiej teorii, ile lat obserwacji i ciężkiej pracy w to włożył.
Można powiedzieć, że wszystko zaczęło się w 1831 roku, gdy młodziutki Karol wsiadł na okręt "Beagle", jako naturalista i przez 5 lat zbierał okazy fauny i flory, materiały geologiczne, wnikliwie obserwował i zapisywał w dzienniku wszystko, co zobaczył w podróży dookoła świata.
Na wyspach Galapagos pojawiła się pierwsza myśl, która ponad dwadzieścia lat później, już jako nowa teoria wstrząsnęła światem nauki. Skromny Karol Darwin musiał stawić czoła atakom i bronić swoich racji.
Irving Stone przedstawił szczegółowo życie zawodowe i rodzinne Karola Darwina. Niesamowicie opisał XIX-wieczny Londyn, posiadłości wiejskie, wnętrza domów, stroje, etykietę, menu, a także podawał tytuły książek, które wówczas czytano.
Czytając tę książkę miałam wrażenie, że cofnęłam się w czasie i żyję w epoce Darwina.
"Opowieść o Darwinie", to książka pokaźna, licząca ponad 700 stron, ale warto poświęcić na nią czas i uśmiechnąć się chociażby czytając o spacerach uczonego po Piaskowej Ścieżce:)
"Kiedy Karol wychodził na samotną przechadzkę w swojej długiej pelerynie i miękkiej czapce, potrafił zatrzymać się na polu i stać tak długo bez ruchu pogrążony w myślach, że miejscowe wiewiórki brały go za drzewo i wspinały się na jego plecy."