Źródło |
Wychodząc rano do pracy nie myślimy o tym, że może nam się coś stać. Chcemy wywiązać się jak najlepiej ze swoich obowiązków służbowych i wrócić do domu.
Ema McKinley również nie wiedziała, że 10 kwietnia 1993 roku ulegnie wypadkowi przy pracy w supermarkecie Garrettsa. Przez ponad dwie godziny wisiała nieprzytomna głową w dół, zaczepiona tylko lewą stopą i kostką między deskami półki, a pudłami w magazynie po tym, jak wybuchł na nią niezabezpieczony grzejnik.
W wyniku tego wypadku zachorowała na odruchową dystrofię współczulną. ,,Jest to rzadkie i bardzo bolesne zaburzenie nerwowego układu współczulnego, które w różnym stopniu atakuje nerwy, skórę, mięśnie, naczynia krwionośne i kości-czasami wszystko naraz."
Dzień wypadku zmienił całe jej dotychczasowe życie i jakby otworzył ,,puszkę Pandory". Na Emę spadały kolejne ciosy. Po 25-latach opuścił ją mąż. Firma ubezpieczeniowa nie chciała płacić za jej leczenie. Rozpoczęły się sprawy sądowe i kłopoty finansowe, gdyż nie mogła pracować.
Choroba pogłębiała się, a była najbardziej bolesną ze wszystkich chorób neurologicznych. Znajdowała się na samym szczycie piramidy bólu. Wielu chorych nie mogąc żyć przez cały czas z bólem odbierało sobie życie.
Ema była praktycznie sparaliżowana i cały czas przebywała na wózku inwalidzkim, ze względu na skrzywienie kręgosłupa pod kątem sześćdziesięciu stopni nie mogła spać w łóżku, choć i tak prawie nie zasypiała nawet po lekach nasennych. Ból nasilał się nawet przy braniu prysznica.
,,Z niepokojem patrzyłam, jak moja opiekunka bierze słuchawkę prysznicową. Gdy odkręciła kurek, mój oddech zmienił się w serię przerywanych jęków. Strumienie wody wbijały mi się w skórę niczym sztylety." Nie działały znieczulenia zewnątrzoponowe, a morfina tylko trochę tłumiła ból.
Lekarze wyczerpali wszystkie możliwości uśmierzania bólu. Emie pozostała tylko modlitwa i wiara, dzięki którym starała się przeżyć kolejny dzień z cierpieniem. Dni rozciągnęły się do 18 lat.
W Wigilię 2011 roku, gdy była sama w domu zaklinowały się kółka od wózka inwalidzkiego i wypadła z niego na podłogę. Leżała tak przez osiem godzin wyjąc z bólu. W pewnym momencie poczuła rozchodzące się po jej ciele ciepło i paraliż zaczął ustępować. Mogła z trudem, ale samodzielnie wstać i położyć się na łóżku. Rodzina, opiekunowie i lekarze nie wierzyli własnym oczom, gdy ją zobaczyli chodzącą.
Ema opowiadała, że widziała Jezusa. Lekarze z medycznego punktu nie potrafią wytłumaczyć jej uzdrowienia.
Ema McKinley pomimo niewyobrażalnego bólu była zawsze życzliwa i uśmiechnięta. Starała się pocieszać inne osoby cierpiące na RSD, dodać im otuchy. Była bardzo religijna i szukała ukojenia w modlitwie.
Kiedy czytałam kolejne rozdziały książki rosło moje niedowierzanie. Ema była jak biblijny Hiob, nie było dla niej już ratunku. Mogła tylko wołać: ,,Jezu pomóż!"
,,Dotyk nieba" to książka, która pokazuje, że nawet w sytuacjach beznadziejnych należy mieć nadzieję. Ema zawierzyła Bogu i desperacko się do niego modliła. Widoczne to jest na stronach książki, gdzie relacje z wydarzeń przeplatają się z krótkimi modlitwami i cytatami z psalmów, czy Biblii.
Pomimo niepełnosprawności starała się nadal pomagać bliźnim jako wolontariuszka w Armii Zbawienia. Swoją historią uzdrowienia dzieli się z innymi ludźmi, aby pokazać im światełko w tunelu.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu WAM
Tytuł: Dotyk nieba
Autor: Ema McKinley, Cheryl Ricker
Tłumaczenie: Malwina Zaremba-Skulimowska
Tytuł oryginału Rush of Heaven: One Woman's Miraculous Encounter with Jesus
Wydawnictwo: Wydawnictwo WAM
Data wydania: 31 marca 2015
ISBN: 9788327710000
Liczba stron: 340
Cyt. str. 31, 234
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz