Tymoszówka, ten skrawek ziemi zagubiony wśród dalekiej kozaczyzny, była kwitnącą wysepką polskości w szumiącym morzu pszenicznej Ukrainy.
Zofia Szymanowska, poetka i tłumaczka, siostra wybitnego kompozytora Karola Szymanowskiego opisuje szczęśliwe lata dzieciństwa i młodości spędzone w rodzinnym domu w Tymoszówce. Tymoszówka była miejscem, do którego powracali jej domownicy z gwarnych bezdroży świata. Dom był pełen pieśni, dźwięków i chóralnego śpiewu, bo cała rodzina była bardzo muzykalna. I ciemnym pachnącym ogrodem szła pieśń. Niosła się echem dalekim w ciszę uśpionej wsi, ponad tonący w mroku, samotny na wzgórzu dom tymoszowiecki, migocąc wśród czarnej gęstwiny drzew widmową bielą swego jasnego dachu. Zofia Szymanowska wspomina, że jej dom pachniał trochę owocami, trochę pastą do podłóg, zielenią, powietrzem i starymi pamiątkami, a dzieciństwo nieodłącznie kojarzyło jej się z kotem z perkalu, piwoniami i czymś nieuchwytnym unoszącym się wokół. W Tymoszówce Karol Szymanowski skomponował większość swojej muzyki.
Autorka opisuje stałych domowników Tymoszówki oraz niektórych gości sezonowych oraz służbę. Papę Stanisława, szlachcica, właściciela majątku Orłowa Bałka, który grał na fortepianie i wiolonczeli, interesował się matematyką, astronomią oraz literaturą. Mamę Annę z d. Taube pochodzącą z Kurlandii, której Zofia powierzała tajemnice, bo wiedziała, że nigdy ich nie zdradzi. Mama nie pamiętała nigdy o własnym zmęczeniu i smutku, a każdą troskę dziecięcą traktowała poważnie i starała się jej zaradzić. Siostrę Annę, zwaną Nulą, która pięknie malowała i ukończyła Szkołę Sztuk Pięknych w Warszawie. Siostrę Stanisławę, która została sławną śpiewaczką. Brata Karola, zwanego w domu Katotem, który był poważny, zapracowany i pochłonięty tworzeniem muzyki. Brata Feliksa, utalentowanego pianistę, który lubił ujeżdżać konie. Babunię Misiunię Taube, która wieczorami kładła pasjanse, doglądała dzieci w chorobie i odbywała z nimi pierwsze lekcje czytania. Ciocię Myncię Zbyszewską, serdeczną, pogodną i zawsze dodającą otuchy. Ciocię Helę Kruszyńską kochającą zwierzęta, która leczyła skaleczone wróble, karmiła włóczące się psy, łowiła siatką na motyle żaby w kałuży, aby nakarmić bociana ze złamanych skrzydłem. Do Tymoszówki przyjeżdżał też Artur Rubinstein, pianista żydowskiego pochodzenia; Jarosław Iwaszkiewicz, kuzyn Karola; Harry Neuhaus, Stefan Spiess i Paweł Kochański. Zofia w swoich wspomnieniach nie pominęła także ogrodnika, kucharza, lokaja, starego służącego, gajowego, furmana, stróża nocnego, mechanika, rezydentki, klucznicy, ekonoma i innych ludzi związanych z rodzinnym gniazdem położonym w samym sercu Dzikich Pól.
Zofia Szymanowska malowniczo i trochę sentymentalnie opisuje szczęśliwe lata spędzone w Tymoszówce. Było to miejsce magiczne, piękne, wypełnione dobrocią i muzyką. Jednak w 1917 roku upalne, słoneczne dni zostały naznaczone grozą, a w 1918 roku po podpisaniu traktatu wersalskiego ziemie, gdzie znajdowała się Tymoszówka nie weszły w skład odrodzonej Polski. Po pięknej Tymoszówce nie zostało prawie nic ... kilka pożółkłych zdjęć.
Serdecznie polecam sentymentalną podróż z ,,Opowieścią o naszym domu" Zofii Szymanowskiej:)
Jeśli będę miała okazję na taką sentymentalną podróż to na pewno się skuszę.
OdpowiedzUsuńCzasami dopada mnie sentymentalny nastrój
OdpowiedzUsuńNa tego typu książki muszą mieć specjalne nastrój, ale bez wątpienia są one wartościowe.
OdpowiedzUsuńKsiążka zdecydowanie dla mnie! :)
OdpowiedzUsuń