Źródło |
Współczesna Anglia. Rob i Anna kończą studia w Cambridge, mają satysfakcjonującą pracę, kupują duży dom i do pełni szczęścia brakuje im tylko dziecka. Podejmują wiele prób, ale Anna nie może utrzymać ciąży. Po wielu latach, gdy już prawie tracą nadzieję na potomstwo rodzi się Jack i staje się oczkiem w głowie rodziców. Kiedy ma pięć lat zaczyna się dziwnie zachowywać-traci równowagę na placu zabaw, przewraca się na rowerku, ma problemy z mową. Jednego dnia robi zdjęcia, kopie piłkę, a na drugi dzień okazuje się, że jest chory na gwiaździaka-złośliwy nowotwór mózgu. Rob i Anna rozpoczynają rozpaczliwą walkę o życie synka.
Od pierwszych stron czułam, że będzie to bardzo dobra powieść i nie zawiodłam się. Luke Allnutt bardzo wiarygodnie przedstawił historię Anny, Roba i Jack'a począwszy od rodzącej się miłości między parą studentów, poprzez dojrzały związek i etapy choroby dziecka. Anna jest księgową, kocha czytać książki, ma skłonność do czarnowidztwa, nie boi się śmiać z samej siebie, jest poukładana, zasadnicza, stonowana, sztywna na co dzień, ale przy Robie staje się nieskrępowana i odważna, tylko jego dopuszcza bliżej do siebie. Przypominają parę zakochanych nierozłącznych nastolatków, których ogarnia nerwowy smutek, gdy nie są razem. Rob jest informatykiem i pracuje nad nowymi technologiami. Jest beztroski, wesoły, ale postrzega świat podobnie jak Anna, dla której życie jest ciągłą walką, trzymaniem gardy z plecami wspartymi o ścianę. Udowadniają światu, że chłopak z osiedla domów komunalnych w Essex i stypendystka, która większość dzieciństwa spędziła w kenijskich slumsach mogą wiele osiągnąć dzięki wytrwałości i odwadze. Rob i Anna od początku pasują do siebie, kochają się, ale choroba synka sprawia, że zaczynają się oddalać i nie potrafią ze sobą rozmawiać, nie zgadzają się w kwestii metod leczenia Jack'a, przepaść między nimi pogłębia się i nie wiedzą jak ją zasypać. Ich związek zaczyna się rozpadać, przypominają magnesy o jednakowych biegunach, odpychają się od siebie.
Autor bardzo emocjonalnie i prawdziwie ukazuje zrozpaczonych, zdesperowanych rodziców szukających pomocy gdzie się tylko da. Mają pogodzić się z losem? Cieszyć się każdą chwilą spędzoną z synkiem? Celebrować każdy zachód słońca? I tylko tyle? Rob nie może pogodzić się z chorobą synka, rzeczywistość go załamuje, zanurza w smolistej rozpaczy, ale nie poddaje się. Szuka informacji w internecie, sprawdza newslettery giełdowe, przetrząsa fora onkologiczne i bazy danych badań klinicznych, do których się włamuje. Szybko uczy się nowych informacji, czyta między wierszami w komunikatach prasowych firm farmaceutycznych. Rozumie, że lek działający na myszy niekoniecznie pomoże człowiekowi. Wie, że jeśli Jack nie zakwalifikuje się do badań klinicznych, to lekarstwo można wyprosić bazując na współczuciu, albo skorzystać z usług chińskich klinik, które mają odpowiedniki leków poddawanych eksperymentom klinicznym i sprzedają je klientom, których na nie stać. Rob nie poddaje się i stara się zrobić wszystko co w jego mocy, by wyleczyć synka.
,,Niebo na własność" to bardzo emocjonalna lektura, przy której nie mogłam powstrzymać łez. Miłość, choroba, nadzieja, strach, ból, rozpacz, celebrowanie wspólnych chwil, walka o życie i cierpienie ukazane subtelnie, z wyczuciem, ale wyraziście. Warto przeczytać, bo choć tematyka trudna i bolesna, to tchnie na koniec nadzieją. Polecam.
Czasami doświadczamy miłości w najbardziej nieoczekiwanych chwilach. Ludzie nie zdają sobie sprawy, jak łatwo mogą kogoś rozczulić.
Tytuł: Niebo na własność
Autor: Luke Allnutt
Tłumaczenie: Grażyna Woźniak
Wydawnictwo: Otwarte
Tytuł oryginału: We Own the Sky
Data wydania: 16 lipca 2018
ISBN:9788375155020
Liczba stron: 400
Kategoria: literatura współczesna
Cytaty: str. 196
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz