czwartek, 23 października 2014

,,OBŁĘD` 44,,- PIOTR ZYCHOWICZ

Od dawna interesuję się historią Polski i był taki okres w moim życiu, że przez kilka lat czytałam praktycznie tylko książki historyczne. Obecnie sięgam po różne gatunki literackie, ale zamiłowanie do historii pozostało i co jakiś czas czytam typowe pozycje historyczne.
Ostatnio na ,,fali,, ukazujących się powieści i filmów poświęconych Powstaniu Warszawskiemu sięgnęłam po publikację Piotra Zychowicza pt. ,,Obłęd`44,,

Źródło zdjęcia: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/182577/obled-44-czyli-jak-polacy-zrobili-prezent-stalinowi-wywolujac-powstanie-warszawskie

Piotr Zychowicz jest absolwentem Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego. Był dziennikarzem ,,Rzeczpospolitej,, i tygodnika ,,Uważam Rze,, oraz zastępcą redaktora naczelnego miesięcznika ,,Uważam Rze Historia,, Obecnie jest redaktorem naczelnym miesięcznika ,,Historia do Rzeczy,, W swoich publikacjach historycznych pisze o drugiej wojnie światowej i zbrodniach bolszewizmu. Jego książka pt. ,,Pakt Ribbentrop-Beck,, została uznana przez ,,Magazyn Literacki Książki,, za historyczną Książkę Roku 2012. Publikacja ta stała się bestsellerem.

,,Obłęd`44.Czyli jak Polacy zrobili prezent Stalinowi, wywołując Powstanie Warszawskie,, to publikacja o Polskim Państwie Podziemnym , którego kierownictwo według autora opierało swoje koncepcje na pobożnych życzeniach i złudzeniach, zamiast na realiach. Polityka ta była dla sprawy polskiej szkodliwa i spowodowała olbrzymie straty. Ludzie, którzy decydowali o losie Polski podejmowali decyzje opierając się na swoich hurraoptymistycznych przewidywaniach i nadziejach zamiast na chłodnej analizie. Autor opisuje postępowanie premiera Władysława Sikorskiego i Stanisława Mikołajczyka oraz generała Tadeusza Bora-Komorowskiego, który kierował Polskim Państwem Podziemnym. Pokazuje, że walczono niezłomnie przeciw Niemcom, ale z drugim wrogiem, Związkiem Sowieckim, nie walczono, ale współpracowano. Na zachodzie wojsko polskie dzielnie walczyło z armią niemiecką, a na wschodzie 17 września 1939r. marszałek Edward Śmigły-Rydz wydał rozkaz rozlokowanym tam jednostkom ,,z bolszewikami nie walczyć,,. Nieliczne starcia polsko-sowieckie wynikały z tego, że rozkaz nie dotarł na czas do poszczególnych oddziałów, albo został przez niektórych oficerów uznany za prowokację i odrzucony. Polska wobec bolszewików znalazła się w stanie wojny de facto, ale nie de iure. Choć Związek Sowiecki nie ukrywał, że zamierza odebrać Polsce połowę jej terytorium, zarówno rząd na uchodźstwie, jak i Polskie Państwo Podziemne udzielały mu wszelkiej możliwej pomocy i uparcie dążyły do kompromisu.
Polityka ta była jakimś obłędem, jego apogeum przypadło na rok 1944, kiedy doszło do akcji ,,Burza,, i wybuchu Powstania Warszawskiego. Zniszczono w ten sposób polskie elity i Warszawę- najważniejszy polski ośrodek kulturalno-polityczny. Armia Krajowa została unicestwiona i nie było już przeszkód do tego, by Stalin mógł rozpocząć sowietyzację Polski.

Piotr Zychowicz pisze: ,,Jestem dumny z żołnierzy Armii Krajowej, którzy walcząc bez broni przeciwko czołgom, wspięli się na wyżyny ludzkich możliwości i heroizmu. Jestem dumny z miliona warszawiaków, którzy przeszli piekło, tracąc wszystko. Potępiam natomiast sprawców Powstania Warszawskiego, którzy doprowadzili do jednego z największych dramatów w historii mojego państwa. Nikt nigdy nie przekona mnie bowiem, że dla legendy-nawet najpiękniejszej-warto utopić własną stolicę we krwi.,,(s.373)

Powstanie Warszawskie zakończyło się  masakrą dla 150 tys. mieszkańców stolicy, poległo w nim ok. 20 tys. żołnierzy AK, Warszawa wraz z bezcennymi skarbami narodowymi została obrócona w gruzy.

Zaczynając czytać książkę Piotra Zychowicza nie spodziewałam się, że moja świadomość narodowa zostanie tak wstrząśnięta. To co przeczytałam zmieniło moje postrzeganie Powstania Warszawskiego, Władysława Sikorskiego czy też gen. Leopolda Okulickiego. Książka oparta jest na bardzo bogatej bibliografii i zawiera liczne fakty i tezy sprzeczne z utartymi poglądami, jakie propagowane są w podręcznikach szkolnych, mediach i przez wielu polityków. Autor obala mity narosłe wokół Armii Krajowej i Powstania Warszawskiego. Nie boi się zadawać niewygodnych pytań, które szeptem wypowiadano tylko podczas konferencji naukowych, czy też w gabinetach uniwersytetów.
Czy decyzja o wywołaniu powstania na ulicach Warszawy była suwerenna?
Jaki wpływ na decyzję o wybuchu powstania miała sowiecka prowokacja i działania agentów na szczytach polskiej władzy?
Czy ludność cywilna niezmiennie popierała powstańców podczas 63 dni walki?
Pytań jest bardzo dużo, a autor stara się na nie dokładnie odpowiedzieć.

Gdyby polscy przywódcy polityczni i wojskowi kierowali się logiką w wydawaniu decyzji, to przeżyłoby kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy AK poległych i zamordowanych podczas akcji wymierzonych w Niemców, nie straciłoby życia ponad 150 tysięcy cywilów zabitych w wyniku decyzji o wybuchu Powstania Warszawskiego, UPA nie zamordowałyby na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ok. 150 tys. Polaków, żyłyby dziesiątki Polaków zadenuncjowanych przez polskich komunistów i sowieckich partyzantów.

Książka  Piotra Zychowicza nie jest napisana naukowym językiem, ale dzięki temu bardzo przemawia do współczesnego Czytelnika. Czyta się ją z niesłabnącym zainteresowaniem i szeroko otwiera oczy, bo opadają narosłe latami złudzenia.
,,Obłęd`44,, jest książką ostrzegającą przed popełnieniem tych samych błędów w przyszłości. Oddaje hołd powstańcom, ale nie tuszuje popełnionych błędów.
Polecam.











niedziela, 5 października 2014

,,RIO ANACONDA,,- WOJCIECH CEJROWSKI

Moje pierwsze spotkanie z ekscentrycznym podróżnikiem i dziennikarzem Wojciechem Cejrowskim nastąpiło za sprawą programu Boso przez świat emitowanego w TVP 2 w latach 2007-2009. Później był program Po mojemu nadawany przez TVN Style w latach 2008-2013 i inne. Podróżnik z takim niezwykłym poczuciem humoru opowiadał o swoich podróżach i odległych kulturach, że zaczęłam także czytać jego książki. Najpierw przeczytałam ,,Gringo wśród dzikich plemion,, i wciągnęło mnie na dobre:) Kilka dni temu skończyłam czytać drugą powieść przygodowo-podróżniczą pt. ,,Rio Anaconda,, i o niej chcę dzisiaj wspomnieć.

Źródło zdjęcia: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/190835/rio-anaconda

,,Rio Anaconda. Gringo i ostatni szaman Carapana,, zabiera czytelnika  na wyprawę do tropikalnej puszczy na pograniczu Kolumbii i Brazylii w poszukiwaniu ostatnich Dzikich Plemion nie skażonych cywilizacją, których wiosek nie ma na mapach, gdyż znajdują się one w tak gęstej dżungli, że nie dociera tam ,,oko,, najczulszych satelitów. Dzicy Carapana dopóki mogli unikali konfrontacji ze światem zewnętrznym, przenosili się w głąb dżungli, a ich ziemie uważane były za nieprzyjemne, wrogie pomimo tego, że nie zasłynęli jakimś spektakularnym okrucieństwem. Chodzili boso, nosili przepaski biodrowe i piórka w nosie dla ozdoby, a do zdobywania pożywienia używali dmuchawki.
 I właśnie do takiego plemienia w głębi dżungli udało się dotrzeć Wojciechowi Cejrowskiemu po długotrwałej żegludze jedną z tysięcy rzek, którą nazwał Rio Anaconda.

,,Rio Anaconda - rzeka z moich marzeń...obrośnięta kożuchem roślin, z pięknymi palmami pochylonymi nad wodą, z latającymi rybami, z pływającymi dywanami kwiatów, kolorowymi żabkami śpiącymi na wielkich liściach o podwiniętych brzegach...,,
W jednej z wiosek podróżnik poznaje Szamana Angelino, który jest jego przewodnikiem i ,,Aniołem Stróżem,, strzeże jego każdego kroku w dżungli. Pokazuje jadalne i trujące robaki, jaszczurki, węże, jadowite pnącza i zwierzęta strzelające kolcami. Zapoznaje z życiem codziennym Indian, ich rytuałami, sposobami zdobywania pożywienia, produkcją cziczy,  tańcem, czarami, leczeniem chorób, życiem seksualnym, ale także z otaczającą ich przyrodą - piękną i niebezpieczną.

Podczas lektury często śmiałam się z opisywanych przygód. W Mitu, do którego przyleciał Wojciech Cejrowski często dochodziło do porwań Europejczyków dla okupu. Przez kilka dni był śledzony i kiedy już był u kresu wytrzymałości nerwowej doszło do rozmowy z ,,amigo,, który wyjaśnił mu, że nie ma powodu bać się, gdyż jest bezwartościowy.

,,Jesteś bezwartościowy, sprawdziliśmy. Nikt nam za ciebie nie zapłaci, więc nie będziemy cię porywać. Takie przedsięwzięcie sporo kosztuje. Sama akcja to już wydatki, a potem jeszcze ukrywanie delikwenta w bezpiecznym miejscu, telefony do Bogoty albo i międzynarodowe...Żeby wyjść na swoje musimy kalkulować okupy od dwudziestu tysięcy dolarów w górę. Ty jesteś z Polski, a tam się nawet dodzwonić nie można. Poza tym dowiadywaliśmy się w waszej ambasadzie o średnie pensje w twoim kraju. Naprawdę nie musisz się niczego obawiać. Żaden zawodowiec cię nie porwie, bo mu się to nie będzie opłacać.,,

Indianie potrafią codziennie jeść to samo i nigdy im się to nie nudzi. Ulubionym daniem jest pirita- zupa na wywarze z surowych ryb wrzuconych w całości, bez soli, do tego duża ilość ostrych papryczek tzw. wściekiełka i garść pieczonych mrówek. Zupką tą ciągle częstowano Pana Wojtka, a on nie mógł odmówić, gdyż uraziłby Indian, więc zaciskał zęby... i jadł:)

Świat Indian Carapana przedstawiony jest z szacunkiem. Pomimo tego, że przenoszą się ciągle w inne miejsca, wkrótce ich kultura ulegnie zniszczeniu, zagładzie, gdyż nie będą mieli dokąd uciec, otoczy ich cywilizacja. Nie pomoże nawet to, że autor pisząc o Dzikim Plemieniu pozamieniał miejsca, nazwy i napisał książkę po wielu latach od tej wyprawy, aby nikt nie trafił w to miejsce.

Wzruszyła mnie historia spotkania autora z dziewczyną z plemienia Indian, którą po raz pierwszy  zobaczył po przypłynięciu do wioski, jak śpiewała wraz z innymi kobietami. ,,Była piękna. Ładnnie. Śliczna wcale! Ale piękna tak.,, Nie zamienił z nią przez cały pobyt w wiosce ani jednego słowa, nie dotknął dłoni, nie zaszło nic...tylko odległe spojrzenia i coś w duszy, co Indianie nazywają Tchnienia. A jednak kiedy odpływał stała na brzegu, na skale ponad wodą i patrzyła jak odpływa, wiedziała, że odpływa na zawsze. Gdy łódź zniknęła za pierwszym zakrętem zaczęła biec przez dżunglę ile sił w nogach. Nie zważała na węże, powalone konary, parzące liście, kilka razy się przewróciła, ale biegła dalej, aby pojawić się na sterczącej skale wśród drzew i po raz ostatni zobaczyć odpływającą łódź...

Zachęcam do czytania, gdyż Wojciech Cejrowski ma niebywale lekkie pióro, dar opowiadania i robi piękne zdjęcia, których jest bardzo dużo w tej książce.